Relacje



Mae La - obóz birmańskich uchodźców

Dnia 2007-09-14 18:40:55, Mariusz, Krzysiek

Dzisiaj odwiedziliśmy obóz birmańskich uchodźców Mae La, znajdujący się w północno-zachodniej Tajlandii. Obóz powstał 22 lata temu i do dnia dzisiejszego mieszka w nim ponad 50 tyś. ludzi żyjących często w skrajnej nędzy.

Obóz utrzymywany jest z pomocy międzynarodowej m.in. z Japonii, Australii, USA oraz UE. Ludność nie może liczyć na pomoc Tajlandii, która wręcz przeciwnie domaga się pieniędzy za możliwość istnienia obozu na swoim terenie. Aby wydostać się z niego mieszkańcy muszą mieć specjalne przepustki. Pomiędzy Mae Sot a Mae La znajdują się posterunki straży granicznej, która zatrzymuje pojazdy i sprawdza czy przypadkiem ktoś nie próbuje się wydostać bez zezwolenia. Po wylegitymowaniu wszystkich podróżnych mogliśmy jechać dalej.

Dzięki sympatycznemu nauczycielowi j. angielskiego mieliśmy możliwość poznania życia ludzi w obozie z bliska. Poznaliśmy ich codzienne problemy oraz ... marzenia. Uchodźcy marzą o Ameryce, która stanowi dla nich wymarzony raj, gdzie wszyscy są równi, wolni i bezpieczni. Na placu wśród bambusowych chat znajdowała się galeria zdjęć z Ameryki, napotkani ludzie twierdzili, ze wyjeżdżają wkrótce do Stanów m.in. starszy człowiek, który miał w domu tablice z wypisanymi angielskimi słowami. Uczył się ich, następnie zapisywał nowe słowa i znowu się uczył... Nawet sam nauczyciel-przewodnik również był przekonany o swoich wyjeździe w przyszłości do Ameryki. Jego życiowym idolem jest George Washington. Oby się te marzenia kiedyś spełniły...

Przez "miasto" przepływa strumień, do którego w czasie deszczu spływa woda z całego obozu. Kilka dni temu prąd rzeczny porwał kąpiące sie dziecko, które niestety zginęło. Według opisu naszego przewodnika takie sytuacja zdarzają się tutaj bardzo często...

Na terenie obozu działa szpital, rozmawialiśmy z greckim lekarzem, który pracuje w obozie już 4 miesiące. Opowiadał o ciężkich warunkach, braku łóżek dla chorych oraz pojawiających się chorobach m.in. malarii. Bez specjalnej zgody "z góry" nie można wchodzić na teren szpitala. Jednak lekarz pozwolił nam wejść na krótko do środka, aby zobaczyć jak to wszystko wygląda. Szpital to wielki namiot w którym znajdują się bardzo niskie, murowane "boxy" oddzielające sale. Wieczorem całość przykrywana jest moskitierą.

Ludność obozu jest wielowyznaniowa. Razem żyją buddysci, muzułmanie oraz nieliczni chrześcijanie. Na terenie obozu znajduje się meczet oraz świątynie buddyjskie, z których rozchodziły się przeróżne modlitwy.

To tyle w wielkim skrócie.. Aż trudno uwierzyć, ze zaledwie 60 km. od obozu ludzie prowadzą normalny, znany nam na co dzień tryb życia.