Relacje



Malownicze krajobrazy w Yangshuo, Guilin oraz Longji Titian

Dnia 2007-08-30 15:34:50, Mariusz, Krzysztof

Nadszedl czas, aby odpoczac od wielkich metropoli. W tym celu wyjechalismy autobusem z Shenzen do Kantonu, skad kilka godzin pozniej do Guilinu, a nastepnie do Yangshuo.

Zaraz po przyjezdzie na dworzec zaczepil nas Chinczyk oferujacy nocleg. Jak sie pozniej okazalo byl z hostelu, ktory wczesniej polecili nam Jasiek, Ola oraz Florek. Po przepakowaniu rzeczy oraz prysznicu chcielismy wypozyczyc z hostelu rowery. Przez ok. godzine nie chciano nas wypuscic oferujac przerozne trasy zoorganizowanych wycieczek. Ceny byly dosc wygorowane, wiec narazie zdecydowalismy sie kupic bilety do jaskini oraz wsiasc w koncu na rowery :)



Widok na urokliwa rzeka Lijiang pomiedzy wapiennymi pagorkami.





Ze wzgledu na wyjatkowo wysoka temperature po ok. 2 godzinach jazdy wykonczeni bylismy z powrotem w hostelu.

Nastepnego dnia ponownie na rowerach wyruszylismy w kierunku jaskini wodnej. Tym razem pogoda byla znacznie lepsza, nieco chlodniej oraz lekki wiatr. Mijalismy przepiekne krajobrazy oraz male, niemal zapomniane wioski, ale ... nie zapominajmy, ze jestesmy w Chinach ;) Musielismy oczywiscie trafic na kolejna autostrade w budowie przecinajaca te wyjatkowe obszary.



Po ok. 2 godzinach doejchalismy do punktu zaznaczonego na mapie, ale nie bylo tam zadnych turystow, autobusow oraz sklepow z pamiatkami. Tylko mala, zaspana jeszcze wioska. Zwatpilismy, czy napewno dojechalismy w odpowiednie miejsce. Pewien Chinczyk zaprowadzil nas kawalek za wies nad staw i pokazuje dziure w gorze. Lekkie przerazenie ;P



Jak sie okazalo bylo to wejscie do naszej jaskini. Musielismy troche poczekac, az zjawi sie wiecej osob i wplynelismy wraz z przewodnikiem oraz z ... dwoma drukarkami kolorowymi. W jaskini stal komputer na ktorym drukowano zdjecia z aparatu cyfrowego towarzyszacego przewodnikowi fotografa. Komputery sa chyba juz wszedzie... ;)

Czas na fotke. Usmiech prosze ;-)



Jaskinia zrobila na nas ogromne wrazenie. Slabe oswietlenie, jej ogrom, jedyny otwor ktorym mozna sie wydostac wprowadzaly nieco strachu do calej wycieczki. Zwlszcza, ze w jaskini bylismy po raz pierwszy w zyciu. W niektorych miejscach bylo na tyle ciasno, ze mialem problem aby przejsc dalej. Tym razem moj wzrost nie okazal sie moim sprzymierzencem. Chinczycy zas radzili sobie calkiem niezle ;)









Po dlugiej i meczacej drodze Krzysiek zdecydowal sie na odswiezaja kapiel z nowo poznanymi kolezankami. Mi pozostala niestety rola fotografa ;)



Co dobre szybko sie konczy, a wiec wracamy do Yangshuo.







Nastepnie wyjechalismy do Longsheng. Biedne, ale za to bardzo klimatyczne miasteczko. Nocleg po raz kolejny sam nas znalazl. Hotel jest prowadzony na pietrze restauracji przez nauczycielke j.angielskiego. Z okien pokoju mielismy widok na rzeke, po ktorej kilka godzin pozniej plywalismy rowerem wodnym.





Nastepnego dnia rano skierowalismy sie do Longji Titian. Pierwsze spojrzenie na tarasy ryzowe z okna hotelu:



Podczas wedrowki po tarasach. Niestety niemal caly czas padal deszcz...









Okolice Longji Titian zamieszuja mniejszosci Zhuang, Yao, Miao and Dong. Kobiety zyjace zgodnie z tradycja nie scinaja wlosow przez cale zycie.



Mini sesja zdjeciowa :)



Powrot do Guilinu i wieczorny wyskok na miasto





Ostatnie chwile w Chinach, czyli Nanning i pociag do granicy